Szczucińsk, 28 stycznia 2023 roku

Szczęść Boże, slawa Jesusu Christu!

Moi Drodzy, nie wiem jak to się stało, że od napisania ostatniego listu minęło już pół roku! Może powodem była zbyt duża ilość wydarzeń albo jakieś jesienne zmęczenie. Trudno powiedzieć. Na początku napiszę kilka słów o przyjeździe Sióstr, gdyż to wydarzenie miało największy wpływ na życie naszej parafii. Na końcu września przyjechała siostra Kazimira, a kilka dni później dołączyła do Niej siostra Marianna. W czasie niedzielnej Mszy Świętej parafianie uroczyście przywitali Siostry, a dzień później w obecności księży i sióstr z dekanatu oficjalnie otworzyliśmy klasztor. W październiku nie mieliśmy możliwości się poznać i zaplanować wspólnych działań, ponieważ po kilku dniach s. Marianna wyjechała na urlop i rekolekcje, a gdy wróciła, to ja wyleciałem do Polski. Dopiero pod koniec miesiąca spotkaliśmy się wszyscy i zaczęliśmy już na 100% posługę w parafii. Pierwszy rok Siostry chcą poświęcić na poznanie parafian, miasta i kraju, gdyż s. Marianna nigdy wcześniej nie pracowała na misjach. To także jej pierwszy pobyt w Kazachstanie. W praktyce powtarzamy inicjatywy z kalendarza minionego roku, a w kolejnym sezonie Siostry dadzą swoje propozycje duszpasterskie. Współpraca nam się bardzo dobrze układa, więc przyjazd Sióstr nie tylko dla parafii jest wielką łaską, ale także dla mnie dużym wsparciem. Cieszę się bardzo z ich przybycia.

Bardzo ważnym dla nas wydarzeniem był przylot papieża Franciszka do Kazachstanu. Na początku września przyleciał na spotkanie przywódców religii i oczywiście spotkał się z wiernymi kościoła. W środę po południu Papież modlił się z nami w czasie Mszy Świętej pod otwartym niebem w centrum Expo. Zgromadziło się około 10 tysięcy osób. Z parafii w Szczucińsku pojechało około 25 osób. Co ciekawe przyszło także sporo osób spoza Kościoła, także narodowości kazachskiej. Może ktoś z nich pojawi się w którymś z naszych kościołów? Daj Boże. Podzielę się z Wami takim osobistym doświadczeniem: Gdy wychodziłem już z sektora po zakończonej Mszy Świętej spotkałem młodą dziewczynę, kazachszkę. Stała nieruchomo jakby ją piorun poraził. Zapytałem, czy wszystko dobrze i powiedziałem, że Msza Święta musiała na niej zrobić wrażenie. Zaprosiłem ją do kościoła, jeżeli kiedyś przyjedzie na wypoczynek do Barowoje.

W mojej pamięci jednak została nie tyle środowa Msza Święta, co czwartkowe spotkanie Papieża z misjonarzami i misjonarkami pracującymi w Środkowej Azji. Nasza mała katedra w Astanie była wypełniona księżmi i siostrami zakonnymi. Biskup Rzymu przygotował proste, wzruszające i krzepiące słowo. Był to bardzo wzruszający moment. Po przemówieniu świadectwo dała miejscowa siostra Klara i ksiądz Ruslan, obecnie pełniący posługę rektora w seminarium. Całe spotkanie przebiegło w bardzo rodzinnej atmosferze. Dosyć słaby już papież Franciszek cały pobyt w Kazachstanie siedział na wózku inwalidzkim, dodał nam duchowej siły do dalszej pracy na misjach.

Miesiąc później w parafii świętowaliśmy odpust parafialny. Wspomnienie św. Abrahama przypada na 10 października, ale odprawiliśmy święto dzień wcześniej w niedzielę, by wszyscy parafianie mogli uczestniczyć. Organistka Walentina zaprosiła koleżanki nauczycielki akademickie gry na organach oraz wokalu. Panie zabrały ze sobą uczennice i po Mszy Świętej dały koncert organowy przeplatany śpiewem młodych artystek. Występ zrobił ogromne wrażenie na zgromadzonych w kościele. Po koncercie spotkaliśmy się na herbacie w naszym centrum. Mam nadzieję, że to był dobry początek naszej współpracy.

Pisałem Wam ostatnio, że podarowałem Siostrom Renault Sandero, którym jeździłem dwa lata, a sam zostałem bez samochodu. Kolega Jan, proboszcz z Lisakowska oddalonego o 750km pożyczył mi 10letnie Polo, a w tym czasie napisałem do Niwy Polska i Pomoc Kościołowi w potrzebie projekt na nowy samochód. Środki otrzymałem w grudniu, więc już od prawie dwóch miesięcy mogę jeździć nowym Volkswagenem Polo. To jeden z ostatnich egzemplarzy wyprodukowanych w Rosji.

W związku z wojną na Ukrainie do naszego kościoła zawitała w październiku młodzież z Rosji, która wyjechała z Ojczyzny, by nie uczestniczyć w działaniach wojennych. Było to kilka młodych małżeństw, które w Kazachstanie zatrzymały się przejazdem. Wśród nich byli informatycy, nauczyciele, lekarze, którzy przez parę dni nocowali w naszym domu rekolekcyjnym. Pod koniec października pojechali dalej, do Armenii, Gruzji, a jedna para nawet na Tajlandii. Mam nadzieję, że znajdą miejsce na swój nowy dom.

Święta przeżyliśmy spokojnie. W Wigilii parafialnej wzięło udział 10 osób, a Dzieciątko Jezus zgromadziło na pasterce ponad 70 osób. W Szczucińsku nie ma kolędy, którą znacie z Polski. Za to jeździłem z Siostrami na zaproszenie błogosławić mieszkania i domy. Przychodziłem na obiad lub kolację, był to czas na rozmowę i poznanie przez parafian naszych nowych Sióstr. Ciekawym elementem było krótkie rozmyślanie przed ikoną św. Rodziny, którą przygotowała s. Marianna. To był taki nazaretański akcent tegorocznych wizyt kolędowych.

W Nowym Roku miały miejsce dwa ważne wydarzenia. Na początku stycznia odbyło się w naszym Krasnym Domie spotkanie Ruchu Czystych Serc. Najpierw dla młodszej młodzieży do 16 lat, a później druga tura dla starszych. Przewinęło się przez nasz dom ponad 60 osób, co było dla nas (szczególnie dla kucharki Niny) nie lada wyzwaniem. W czasie całego tygodnia szalała śnieżyca, więc nie wszyscy dotarli i niestety nie wszyscy mogli od razu wrócić do swoich domów. Patrząc jednak ogólnie na przebieg spotkania, myślę, że można je zaliczyć do udanych.

Drugim styczniowym wydarzeniem były odwiedziny dwóch znajomych księży, Maćka i Dawida. Po kolędach przylecieli do Szczucińska na tygodniowy urlop. Odwiedziliśmy parafian, którzy zaprosili nas na tradycyjną “ruską” banię (taka sauna, tylko że bardzo wilgotna i gorąca), pojeździliśmy na koniach i poszliśmy się kąpać w przerębli lodowej na szczucińskim jeziorze w prawosławne święto Chrztu Pańskiego. Razem z naszymi Siostrami pojechaliśmy na pielgrzymkę do Karagandy. Tam odwiedziliśmy nową katedrę, gdzie w dolnym kościele znajdują się szczątki błogosławionego księdza Władysława Bukowińskiego. Pojechaliśmy także do muzeum Karlaga, które znajduje się w wiosce Dolinka. Pozwólcie, że w kilku zdaniach przedstawię co to za miejsce. Karlag (karagandyjski obóz pracy przymusowej) - to jeden z największych obozów pracy przymusowej ZSRR (było ich razem prawie 50!) i znajdował się w obwodzie karagandyjskim, należał do systemu Gułag NKWD ZSRR. Terytorium Karlagu z północy na południe to 300km, ze wschodu na zachód około 200km. Ośrodek Administracyjno-Gospodarczy obozu znajdował się we wsi Dolinskoje (Dolinka), 45km na południowy zachód od Karagandy (tam właśnie obecnie znajduje się muzeum). Praktycznie cała miejscowa ludność (kazachska, rosyjska, ukraińska, niemiecka) została wysiedlona z ziem "sowchozowych" w 1931 roku, a zasiedlali je skazani na przymusową pracę. W sierpniu 1950 r. wydano dekret "O zwolnieniu z kary skazanych kobiet w ciąży i kobiet z małymi dziećmi". Po tym dekrecie zwolniono prawie trzy tysiące kobiet. Obóz zamknięto w 1959 roku. Działał prawie trzydzieści lat. Terytorium obozu to miejsce wielkiego cierpienia, niesprawiedliwości, morderczej pracy i śmierci setek tysięcy skazanych. Na pracę w Karlagu został kilkakrotnie skazany błogosławiony ksiądz Bukowiński. Łącznie spędził tam prawie trzynaście lat.

Księża po tygodniowym pobycie wrócili do Polski. Mam nadzieję, że nietypowy urlop zostanie im na długo w pamięci. A może któremuś z nich spodobało się w Kazachstanie i przyjedzie kiedyś tu jako misjonarz? Ja, przyznam się szczerze, kilka razy wspomniałem Bogu na modlitwie, że w Szczucińsku przydałby się jeszcze drugi ksiądz. Pożyjemy, zobaczymy. Dziękuję Wam bardzo za pamięć modlitewną i finansową. Niech Pan Bóg wam błogosławi w Nowym Roku!

Z modlitwą, ks. Dawid Sładek